aaa4 |
Wysłany: Wto 18:42, 25 Kwi 2017 Temat postu: wisnia |
|
-Jestes spragniony i odwodniony - powiedziala. - Trzeba ci plynow. Jesli cie nie napoimy, nie bedziesz mogl nikomu pomoc.
-Ta kobieta z tylu dala mi jakies fantastyczne lekarstwo.
-To szamanka, przyjaciolka Luisa. Nazywa sie Tokima albo jakos podobnie. Mowi mieszanka portugalskiego, ktory rozumiem, z jakims szczepowym narzeczem, ktory zna tylko Luis.
-Chetnie bym ja zatrudnil na stale po to, zeby mnie utrzymywala w takim samopoczuciu. Popros Luisa, zeby ja spytal, czyby sie nie zgodzila.
-Zbladles, Ben, widocznie cisnienie krwi ci spada. Za chwile poczujesz sie kiepsko, bardzo kiepsko. Lepiej sie poloz.
-Skad wiesz, co sie ze mna bedzie dzialo?
-Twoj system sercowo naczyniowy jest przeciazony. Trzeba ci odpoczynku i mnostwa plynow.
-I wiecej tego preparatu - rzekl, po czym zapadl w sen.
Budzil sie jeszcze dwa razy. Za kazdym razem widzial przy sobie Natalie, ktora patrzyla nan ze wspolczuciem i z gleboka troska.
-Zobaczylam cie na skale, kiedy ten potwor cie tropil - powiedziala w przerwie miedzy jego omdleniami. - Byles bez sil, a przy tym taki dzielny. Teraz, kiedy juz wiem, skad sie tu wziales, jeszcze bardziej cie podziwiam.
Dala mu wody, a szamanka Tokima poczestowala go ktoras ze swych mikstur. Po kazdym razie czul sie silniejszy i siadal na dluzej. Fragment po fragmencie wymieniali sie zwierzeniami, skad sie oboje wzieli w Dom Angelo.
Kiedy po raz trzeci otworzyl oczy, Natalie byla na swoim miejscu jak przedtem, ale tym razem obok niej kucal mezczyzna, ktory uratowal mu zycie.
-Luis - powiedzial Ben, przekrecajac sie na bok i wyciagajac do niego reke.
-Ben - rzekl Luis.
Mial niewiarygodnie silny uscisk dloni.
-Luis nie zna angielskiego - wtracila sie Natalie - ale jest tak mily, ze bedzie mowil po portugalsku powoli, tak zebym mogla tlumaczyc.
-Powiedz mu, ze jest mi przykro z powodu jego siostry - poprosil Ben.
-Ladnie z twojej strony, ze o tym pomyslales - odparla Natalie. - Jestes kochany i dzielny. Lubie takie polaczenie.
Porozmawiala krotko z Luisem, ktory skrzyzowawszy spojrzenie z Benem, pokiwal glowa. W jego zdrowym oku Ben dostrzegl wojowniczy zapal.
-Kobieta, o ktora sie martwisz, jest nadal nieprzytomna i podlaczona do respiratora.
-Zostala nafaszerowana srodkami usypiajacymi - powiedzial Ben. - Porwali ja, a potem uspili. Jeszcze w Teksasie wolala, ze ma dziecko. Krzyczala, ze trzymaja ja w klatce. - Potem ktos ja uciszyl, prawdopodobnie Vincent. - Callahan usiadl bez niczyjej pomocy. - Czy mozemy cos zrobic?
-Przypomnij sobie dokladnie, jacy ludzie przylecieli tym samolotem?
-Trzej piloci, czworo ochrony... teraz dzieki Luisowi jest ich troje. Jedna z tych osob jest dziewczyna, przyjaciolka Vincenta. Dwoje asystowalo pacjentce na tylach samolotu. Starsza kobieta, prawdopodobnie anestezjolog, i mezczyzna, chirurg.
Natalie przetlumaczyla to Luisowi, ktory w zamian przekazal Benowi inna informacje.
-W szpitalu sa nastepujace osoby: Barbosa, oszukanczy policjant, Santoro, oszukanczy lekarz, pomocnik Vincenta, ktorego poznales, do tego pare kucharek, sprzataczek i dozorcow.
-Mamy niewielkie szanse - zauwazyl Ben.
-Beda jeszcze mniejsze. Do szpitala maja przybyc grupa pielegniarek |
|